Wywiad dla Misja Nowa Ziemia

Misja Nowa Ziemia: Łukaszu, cieszymy się niezmiernie, że zechciałeś podzielić się swoją wiedzą w odpowiedzi na nasze pytania. Twoja znajomość tematu robi na nas ogromne wrażenie, a jeszcze bardziej doceniamy fakt, że pozwoliłeś nam zgłębić nurtujące nas tematy. Nie ma wątpliwości, że starożytne cywilizacje oraz historia odległych czasów mają znaczący wpływ na współczesną duchowość, którą się zajmujemy. Wierzymy, że Twoja rozmowa z nami otworzy naszym czytelnikom zupełnie nowe spojrzenie na te kwestie.


Cieszę się, że mogę odpowiedzieć na nurtujące Was i Waszych Czytelników pytania. Mam nadzieję, że odpowiedzi będą zadawalające, choć przyznam szczerze, że nie czuję się jakimś autorytetem czy wielkim znawcą. Moim zadaniem jest (tak sądzę) żeby nie tyle odpowiadać na pytania dotyczące tajemnic dawnych cywilizacji, a przedstawianie tych cywilizacji w odpowiednim świetle, innym niż tradycyjna archeologia i historia, ponieważ archeolog i historyk, jak się okazuje, nie widzą fenomenu kultur sprzed tysięcy lat. Jest to naprawdę szokujące, jak bardzo ograniczeni w postrzeganiu są ludzie, którzy profesjonalnie zajmują się archeologią. To co można wywnioskować ogólnie z dawnych przekazów, w tym budowli starożytnych, całkowicie podważa dotychczasowe teorie o powstaniu zaawansowanych cywilizacji, migracji ludów, sztucznych monumentalnych struktur i pojawieniu się możliwości realizowania bardzo złożonych i skomplikowanych operacji logistycznych (transport ciężkich bloków skalnych, obróbkę kamienia wulkanicznego). Mamy obraz człowieka bardzo rozwiniętego intelektualnie i psychicznie, którego drogi rozwoju w zasadzie nie da się prześledzić. Musimy zrozumieć: Ci którzy, wyszli z dżungli, jaskiń, opuścili sawannę, byli istotami w pełni przygotowanymi do realizacji wyzwań wymienionych przeze mnie powyżej. Byli to osobnicy pokroju A. Einsteina lub N. Tesli, którzy nie tylko wyprzedzali swoje czasy o lata świetlne, ale wyprzedzają również nasze współczesne, rzekomo rozwojowe czasy XXI wieku. Czy nie brzmi to dosyć dziwnie? Myślę, że tak, ale to jest moje zdanie, bo szanowani naukowcy mają odmienne, choć nie potrafią odpowiedzieć na wiele fundamentalnych pytań. Wolą wierzyć w swoje ugruntowane teorie XIX i XX wieku, nie widząc (dosłownie) faktów znajdujących się przed ich oczami.

MNZ: Wiemy dobrze, że na przykład piramidy w Gizie nie zostały wybudowane przez Egipcjan. Jakie są Twoim zdaniem inne fakty lub wydarzenia, w które powszechnie się wierzy, a które okazują się być fałszywe?


To jest dobrze sformułowane pytanie: „powszechnie się wierzy”. Wierzy się w coś, czego się nie wie, na co nie ma dowodów. I tak niestety jest w archeologii. Odrzuca się jedne fakty i przyjmuje inne, bo te pierwsze nie pasują do teorii (po co na nie w ogóle zwracać uwagę, to na pewno fałszerstwa). Przyznam, że zagadnienie jest bardzo szerokie i podejmę temat tylko niektórych przykładów z oczywistych względów. Historia była fałszowana już przez starożytnych. Chociażby przez Babilończyków (Chaldejczyków), którzy przedstawili się, jako panowie ziem południowej Mezopotamii, wykreślając całkowicie Sumerów, od których przejęli wiedzę i historię spisaną na glinianych tabliczkach. Podobnie było zapewne z Inkami, którzy opisali się jako wielcy twórcy cywilizacji w pełnej chwale, choć tak naprawdę bardzo dużo zawdzięczali wcześniejszym kulturom przed nimi, o których mało wiemy.


Piramidy w Egipcie budowali w Egipcjanie, ale faktycznie piramidy z IV dynastii są zastanawiające z kilku względów. Przede wszystkim zużyto na nie najwięcej kamienia. Okazuje się, że było to aż 75%. Piramidy z III, V i VI dynastii nawet nie otarli się o taki stopień zaawansowania, jak legendarni władcy Khufu, Chafre, Menkaure, czy choćby Snofru, który miał nawet trzy piramidy. Budowle z czasów sprzed ok. 2500 lat (wg egiptologii) są nieme. Nie znajdują się tam żadne inskrypcje, nawet kartusz Cheopsa znaleziony w Wielkiej Piramidzie i istniejące tam hieroglificzne zapisy były w przeszłości kwestionowane przez egiptologów. Najprawdopodobniej były sfałszowane przez Brytyjczyka Howarda Vyse’a. Ogrom prac związany z budową piramid, piramid satelitarnych, świątyń (gdzie bloki ważą do 200 ton), infrastrukturą pomocniczą (rampy, drogi dojazdowe) sprawiają, że prace musiały następować w oszałamiającym tempie. Sama Wielka Piramida miała niby powstać w 20 lat, ale wiadomo, że nie było na to szans. Każdy wapienny blok musiałby być ustawiany precyzyjnie na swoim miejscu co 1,5 minuty, nie licząc obróbki, transportu, a pamiętajmy, że Wielkiej Piramidzie trzeba było unieść na wysokość 70 metrów bloki granitowe „taszczone” z Asuanu oddalonego od Gizy o prawie 1000 km. Dzisiaj naukowcy twierdzą, że budowa mogła trwać nawet 30 lat, przedłużając życie Cheopsa, ale są to tylko zabiegi związane z tym, że do tych ludzi dotarło, że 20 lat to za mało. Nie ma wciąż głębszej refleksji nad zagadnieniem. Mało znanym faktem jest natomiast, że w czasach Khufu teren wokół mającej powstać budowli był już sporej mierze zajęty przez grobowce. Przecież Giza, to jeden wielki cmentarz. Pytanie więc, jaki cudem starożytni wpasowali cały kompleks świątyń, wliczając piramidy oraz system ramp w naszpikowaną miejscami pochówków nekropolię. Co było więc tak specjalnego w IV dynastii? Do dzisiaj nie znamy odpowiedzi. Warto wspomnieć, że piramidy z tego okresu odzwierciedlają konstelację Oriona. Nasi przodkowie przenieśli siedzibę bogów z gwiazd na Ziemię. Dosłownie. Jest nawet tekst, w którym rozmawiają Asklepios i Thot, w której ten pierwszy mówi, że zamysł był taki, aby energie pracujące na górze (w Kosmosie) przenieść na dół (na Ziemię). Nasi przodkowie mieli bardzo nietypowy sposób myślenia, jakby znali inną fizykę, nieznaną dzisiaj.
Na temat piramid mógłbym długo pisać, ale przejdźmy dalej.

W Ameryce Południowej są ruiny Puma Punku w Boliwii, a temat których nie powstała żadna praca naukowa. W znajdującym się nieopodal Tiahuanaco są też ruiny, ale jednak o dużo mniejszej złożoności. Są tam specyficzne bloki andezytowe w kształcie litery H, obrobione idealnie, w których wydrążono otwory, a kanały biegną wewnątrz bloku (!), a kształty są tak niecodzienne, że w niektóre miejsca, gdzie mamy do czynienia ze stykiem 3 płaszczyzn nie ma dostępu żadne narzędzie. Bloki te mają po 80 płaszczyzn i nawet dzisiejsi inżynierowie nie są w stanie sobie wyobrazić, jak współcześnie można stworzyć coś tak skomplikowanego. W takim razie kim byli twórcy tych bloków? Indianami z dżungli?! Największym fenomenem dotyczącym Puma Punku są badania przeprowadzone przez chemika zajmującego się geopolimerami: Josepha Davidovitsa. Wykazał on bowiem, że w blokach znajduje się materia organiczna, czyli nie mógł być to andezyt- naturalna skała. Wynika z tego, że twórcy tych bloków musieli stworzyć coś w rodzaju betonu z m.in. z okruchów skał andezytowych. Następnie mieszanina powinna być wlewana w formy (drewniane) i blok gotowy. Tymczasem Davidovits, który przeprowadzał badania w 2017 roku, do dnia dzisiejszego nie utworzył w ten sposób żadnego bloku. Co to oznacza? Że choć różni badacze- geolodzy chemicy, inżynierowie, archeolodzy- byli i są zaangażowani w rozpracowywanie zagadki Puma Punku, to nikt nawet się nie zbliżył do sensownego wytłumaczenia, jak bloki powstały. Jak to jest więc, że Indianie byli mądrzejsi od współczesnych ekspertów? Fakty są powalające.


Kontynent południowoamerykański pod względem tajemnic archeologicznych jest chyba liderem na naszej planecie. Mów cyklopowych z Ollantaytambo, czy Sacsayhuaman nie mógł wznieść lud prosty bez dysponowania wyrafinowanymi narzędziami i możliwościami technicznymi na poziomie współczesnej cywilizacji. Wyobraźmy sobie bloki skalne idealnie obrobione, wyglądające jakby zostały wciśnięte pomiędzy siebie, których waga dochodzi nawet do 400 ton, zostały przetransportowane z kamieniołomu nie bardzo wiadomo czym, bo Inkowie nie znali koła w terenie górzystym bardzo niewdzięcznym, ponieważ droga jest wyboista, wjedzie raz w górę, raz w dół, istne „Himalaje” dla inżynierów. A jednak całe przedsięwzięcia w Sacsayhuaman zostało zrealizowane. W Ollantaytambo trzeba było zasuwać kilkadziesiąt metrów pod górę z blokami ważącymi ponad 50 ton! Kiedy rozmawiam z inżynierami, którzy zajmują się różnymi przedsięwzięciami budowlanymi, to po prostu patrzą i słuchają z niedowierzaniem. Kiedyś jeden z nich powiedział mi, że nawet nie podjął by się prac przy wspomnianych kompleksach, bo zwyczajnie nie miał pomysłu jak rozwiązać problem transportu. Zresztą sami Indianie chyba też nie mieli zielonego pojęcia, bo pytani przez konkwistadorów odpowiadali, że oni sami nie są twórcami poszczególnych struktur. Próżno też szukać wyjaśnień w kręgach akademickich.


Kolejne szokujące wręcz przykłady zdolności inżynieryjnych dawnych cywilizacji, to Baalbek w Libanie. Jest to kompleks rzymski, wcześniej grecki i fenicki, w którym do budowy użyto bloków skalnych o wadze kilkuset ton (tzw. trylitony ważą 800 ton), zarówno przy wznoszeniu świątyń, jaki i budowie platformy, a w kamieniołomach leżą bloki o wadze dochodzącej nawet do 1600 ton! Mamy więc bardzo niezwykłą sytuację, bo cywilizacje na różnych kontynentach potrafiły przemieszczać wielkie bloki w terenie górzystym, co wskazuje, że musiała istnieć jakaś technologia, bądź była wśród ludzi wiedza umożliwiająca te niesamowite dokonania.
W Indiach mamy do czynienia ze świątyniami rzeźbionymi w litej skale wulkanicznej, którą potrafiono wypolerować na lustro, w którym do dnia dzisiejszego można się przejrzeć. Świątynia Kajlasz powstała przez wydrążenie ponad 200 ton bazaltowej skały, a robotnicy musieli drążyć 33 metry w dół, bo budowla wznoszona była od góry do dołu. Cały kompleks ozdobiony jest misternymi zdobieniami i przedstawieniami zwierząt. Przypominam, że chodzi o skałę wulkaniczną, do której oprócz narzędzi diamentowych, inne są nieprzydatne. Takimi starożytni, ani późniejsi mieszkańcy Ziemi nie dysponowali. W przypadku opisywanego kompleksu próżno szukać śladów po urobku. Tak więc dochodzi jeszcze problem zniknięcia 200 ton kamienia z miejsca budowy. Czyżby wyparował w powietrze?


Mógłbym wymieniać długo nieprawdopodobne osiągnięcia naszych przodków, co do których naukowcy są zwyczajnie bezradni. Co prawda udają, że wszystko zostało wytłumaczone, ale tak nie jest nawet w jednym procencie. Czy są to fałszerstwa? Nie powiedziałbym. Bardziej problem polega na tym, że naukowcy są bardzo ograniczeni w postrzeganiu przeszłości. Powszechnie wierzy się, że rozwój ludzkości przebiegał liniowo, począwszy od łowców – zbieraczy, potem powstało pismo i cywilizacja, tymczasem wiadomo, że tak nie było. Rozwój przebiegał skokowo bez wyraźnej przyczyny. Najstarsze miasta wbrew pozorom nie powstały w starożytności, ale w neolicie, w Chinach, Syrii, Jordanii, czyli w północnej Mezopotamii. Kultura Samarra istniejąca przed Sumerami wyrabiała całkiem ładną ceramikę, budowano statki, budowle kamienne, brakuje tylko pisma. W Turcji mamy Goebekli Tepe- kamienne sanktuarium sprzed ponad 12 000 lat- gdzie już w tak zamierzchłych czasach obrabiano kamień, rzeźbiono konstelacje, transportowano 40-50 tonowe bloki w kształcie litery T. Catalhoyuk, to z kolei kamienna metropolia sprzed 8-9 tysięcy lat z przestronnymi budynkami, do których wejście prowadziło od góry (od dachu). W Asikli 10 000 lat temu również budowano kamienne budynki o ortogonalnym układzie ulic. Potrafiono wyrabiać przepiękne przedmioty, jak pewien sztylet, czy idealnie wypolerowane zwierciadło z obsydianu. W czasach istnienia kultur poprzedzających Egipt dynastyczny już wyrabiano przedmioty z granitu, na które naukowcy są ślepi, to znaczy wiedzą o ich istnieniu, ale nabierają wody w usta, gdy przychodzi do wytłumaczenia ich powstania.
Trzeba zmienić przede wszystkim chronologię cywilizacji, bo jest mylna, tzn. nie pokazuje faktycznego biegu historii, lecz życzeniowe podejście naukowców, którzy przyjęli założenia uczonych XX wieku. Anomalii jest bardzo dużo, zaskakująco dużo.


MNZ: Czy uważasz, że w dzisiejszych czasach archeolodzy nadal odkrywają niezwykłe znaleziska, które całkowicie zmieniłyby postrzeganie świata i historii? Od czasu do czasu słyszy się o różnych wydarzeniach, które mają miejsce współcześnie, jednak poza wieloma wzmiankami w sieci, informacja ta później gaśnie w eterze, nie mówiąc o jakichkolwiek rewolucjach w nauce i historii.


Jeżeli dzisiaj dokonuje się odkryć zmieniających historię, to tylko tą znaną. Odkrycia w rzeczywistości są korektą uznanego biegu wydarzeń. Oczywiście są też sprawy mogące w przyszłości wywrócić nasze wyobrażenie o naszych przodkach. Mam na myśli np. podziemny labirynt w Hawarze, w Egipcie, który według słów Herodota był wspanialszy, niż piramidy w Gizie. Niestety cały kompleks znajduje się pod wodą, więc nie ma do niego dostępu fizycznego, bo badania radarowe wykazały istnienie rozległych struktur sztucznych. Sztandarowym przykładem odkryć, które zostały zlekceważone przez środowisko naukowe są np. kamienie z Ica (Peru). Doktor Javier Cabrera, który był renomowanym peruwiańskim lekarzem zebrał pokaźną liczbę kilkudziesięciu tysięcy (!) kamieni, na których przedstawiono dinozaury, ale też skomplikowane operacje chirurgiczne, bądź teleskop (!). Kamienie uznano za fałszerstwo w zasadzie bez powodu. Jeden z lokalnych handlarzy zabytkami w celu ratowania swojej osoby przed konsekwencjami prawnymi zeznał, że dostarczał falsyfikaty Cabrerze i to był główny powód wyśmiania całej sprawy. Cabrera przyznał, że niektóre z kamieni są podróbkami, ale zdecydowana większość to autentyki. On też nie mógł jednak odważniej wyjść do świata nauki z artefaktami, ponieważ musiałby przyznać, że współpracował nielegalnie w gruncie rzeczy z przestępcą. Pomyślmy teraz logicznie. Jakim cudem prosty chłop, ledwo umiejący czytać i pisać wyrabia kilkanaście bądź kilkadziesiąt tysięcy przedmiotów, nie mając nawet warsztatu, pomocy innych osób, a przede wszystkim wiedzy o przeszłości Ziemi. W latach 60-tych XX w., gdy ponoć wyrabiano kamienie wiedza o dinozaurach była zupełnie inna, niż obecnie. Nie wiem naprawdę skąd Bassilio Uschuya mógł czerpać wiedzę, tym bardziej że są inne szczegóły medyczne, których zmyślić nie mógł. Kamienie tego typu były co ciekawe znajdowane „in situ” przez innych archeologów. Gdy kamienie zbadali Niemcy okazało się, że jest to andezyt, a rzeźbienia, tak jak kamienie pokryte były patyną i wykazywały się znacznym utlenieniem, czyli zdaniem badaczy mogą być bardzo stare.


Wydłużone czaszki z Paracas nie są również sztuczne, ich kształtu nie uzyskano przez ściskanie pomiędzy kawałkami drewna, ponieważ wykazano, że czaszka swój kształt uzyskała na drodze rozwoju anatomicznego i różni od ludzkiej. Badania DNA wykazały, że ich właściciele nie pochodzili z terenów Ameryki Płd., lecz Europy Wschodniej i zachodniej Azji, pomiędzy Morzem Czarnym i Kaspijskim. Nawiasem mówić na dnie Morza Czarnego znajdują się ruiny, po jakiejś kulturze do dziś niezbadane. Jak więc wytłumaczyć w oparciu o teorię ewolucji istnienie tych istot ? Kolejna zagadka.
Temat „mumii” z Meksyku, to kolejna odsłona nieznanych gatunków żyjących na Ziemi. Ale jak wspomniałem na początku: jest kilka czynników, które takie sprawy grzebią pod ziemią. Nikomu nie zależy na zmianie paradygmatu. Po co to robić? Dlatego nauka, jako taka dzisiaj nie istnieje.
Historia białego ludu wywodzącego się z Chin, z pustyni Taklamakan, który drogą morską przebył Pacyfik, docierając do wysp na Oceanie Spokojnym, na Wyspę Wielkanocną, dotarł do Ameryki Południowej i Północnej i wszedł w skład arystokracji inkaskiej, jest tak wywracająca do góry nogami kwestię migracji ludności w prehistorii, że nie da się przyjąć oficjalnej wersji zasiedlenia nie tylko Ameryk, ale też wędrówek ludów. W jednym z muzeów argentyńskich znajduje się popiersie kacyka z plemienia Tehuelce, który nie wygląda jak Indianin, ale Skandynaw, bądź Słowianin z sumiastymi wąsami. Profesor Benon Zbigniew Szałek wykazał istnienie zapomnianej cywilizacji 8-9 tys. lat temu, której członkowie rozeszli się po świecie dając początek takim ludom jak: Ugrofinowie, Drawidowie i Ajnowie, przodkowie Japończyków. W Indiach, w Górach Błękitnych istnieje lud Toda, który różni się od innych ludów w regionie swoim wyglądem: jasnymi włosami, niebieskimi lub zielonymi oczami, który w swojej pamięci zachował historię o wyprawach dalekomorskich i cywilizacji dzisiaj zapomnianej.

Toda, to lud liczący kilkuset członków, więc trudno posądzać go o jakieś niezwykłe dokonania; są po prostu następcami znaczniej bardziej rozwiniętego ludu. Ten sam prof. Szałek dowiódł, że pismo rongo-rongo z Wyspy Wielkanocnej stanowi lustrzane odbicie pisma kultury z Mohenjo-Daro, a wyspa Nan Madol, na której znajdują się fascynujące ruiny oznacza w tłumaczeniu „miejsce pomiędzy”, co nawiązuje do odległości między Mohenjo-Daro i Wyspą Wielkanocną. Jest to odkrycie wręcz epokowe, ale o dziwo naukowcy nie chcą o nim słyszeć!! Żyjemy po prostu w bardzo dysfunkcyjnej cywilizacji, w której ludzie nie chcą widzieć pewnych faktów, tylko akceptować własne wyobrażenia.

MNZ: W wielu rozmowach, które prowadziłeś z Igorem Witkowskim na swoim kanale, padało, że Biblia została w wielu miejscach sfałszowana i manipulowana, a jej treść nie powstała wcale tuż po śmierci Chrystusa, lecz zdecydowanie później. Co do prawdziwości słów Chrystusa, też są wątpliwości, czy na pewno były to Jego słowa. Czy, biorąc pod uwagę na przykład Trzeci Testament (czyli channellingi z Meksyku) lub inne Ci znane świadectwa, jesteś w stanie powiedzieć, że faktycznie treść Pisma Świętego nie jest kierowana szczerą intencją jego twórców?


To jest ciekawie sformułowane pytanie. Jeżeli nawet w sposób pobieżny przeczytamy Nowy Testament i przeanalizujemy sylwetkę Jezusa, to okaże się, że mówił on rzeczy całkowicie niezrozumiałe dla ludzi wśród których żył. Pytanie jakie się nasuwa, jako pierwsze, jakim cudem Jezus miał tak odmienną świadomość od ludzi ze swojego otoczenia? Trzeba bowiem podkreślić, że w czasach Zbawiciela praktykowano nagminnie od niepamiętnych czasów kulty płodności. Bóstwami związanymi z tymi wierzeniami byli m.in. Jehowa i żona Aszera, Astarte, czy np. Bal. Słowa i postawa Jezusa były czymś całkowicie obcym dla tych ludzi, bo ich myślenie było zdominowane przez religijność polegającą na czczeniu i oddawaniu pokłonów bogom. Dzisiaj religia ma podobny wydźwięk, co też jest dowodem, jak bardzo psychika ludzka została obciążona. Twórcami Nowego Testamentu byli ludzie żyjący nawet sto lat po Chrystusie, więc trudno spodziewać się, żeby ktokolwiek mógł spisać jakąś reprezentatywną część wypowiedzi Jezusa, jeżeli nie miał bezpośredniego kontaktu z nim, a jego rozumowanie rzeczywistości było diametralnie różne. Zobaczmy więc, że niekoniecznie trzeba odnosić się do faktów ustalonych przez biblistów, według których Nowy Testament zawiera około 200 sprzeczności, a zaledwie kilkanaście procent uczynków i sformułowań przypisane Jezosowi uznano za prawdopodobne, bo zdrowe myślenie podpowiada, że coś tu nie gra. Postać Jezusa została w dużej mierze oparta na bóstwach starożytnych. Jaka więc mogła być intencja osób, które połączyły zlepek mitów i strzępów niezrozumianej wiedzy Jezusa w jedno? Przede wszystkim Nowy Testament został skompilowany po to, by połączyć wyznawców różnych kultów w czasach Konstantyna Wielkiego.

Stąd wierzenia pogańskie w chrześcijaństwie. To była czysta propaganda. Dzisiaj można by faktycznie powrócić do korzeni przekazu Chrystusa przez ponowne tłumaczenie najstarszych źródeł, jednak problem jest taki, że do głów Kościoła też nie bardzo dociera, kim był Jezus i o co Mu chodziło naprawdę. Głównym celem Zbawiciela stało się pokazanie człowiekowi, że Bóg, czyli Najwyższa Świadomość jest w nas, to my jesteśmy Jego świątynią, a co za tym idzie nie potrzeba więcej kultów, czy też oddawania pokłonów posągom, obrazom i relikwiom, ale otworzenie swojej świadomości na świat, w którym żyjemy. To zupełnie inna wizja duchowości, niż ta kościelna polegająca na uległości wobec Boga. Trzeci Testament odnosi się przede wszystkim do czasów współczesnych, gdzie występują nawiązania do zaślepienia naukowców, czy w ogóle kryzysu wartości, coś czego nie dało się opisać w czasach powstania tego dokumentu.

MNZ: Aby nie trzymać się wyłącznie przykładu manipulacji treści Biblii, czy są znane źródła, które wspominają o błędach i przekłamaniach w świętych księgach innych religii?


Nie studiowałem jakoś bardzo wnikliwie innych religii współczesnych, ale wierzenia bliskowschodnie ogólnie polegają na kulcie bóstw płodności, więc judaizm i islam dla przykładu również są wypaczone. Każda religia, to obłęd. Na wschodzie niby jest tradycja duchowości innej niż zachodnia, włączająca nie wiarę czy też kult, lecz prawdziwą naturę człowieka, ale tam też okazuje się, że istnieją obrzędy poświęcone bogom, które zawierają składanie ofiar itp. W judaizmie jest praktykowane wciąż gotowanie i zjadanie napletka, więc niech to będzie świadectwem, że- jak wspomniałem wyżej- religie w obecnym kształcie nie prowadzą do rozwoju intelektualnego, ani duchowego, lecz zapaści.

MNZ: Wiemy, że czytałeś książkę “Misja” autorstwa Michela Desmarquet. Czy Twoim zdaniem istnieje szansa, że człowiek, który zgłębia tajemnice historii i geografii świata starożytnego od lat, mógłby znać wszystkie te detale i podawać konkretne daty oraz miejsca, mimo że autor tej książki nie ukończył szkoły średniej i zajmował się na co dzień pielęgnacją roślin? Istnieje wielu sceptyków ‚Misji’, którzy starają się dyskredytować ją w każdym możliwym aspekcie.


Problem z „Misją” polega na autorze-Francuzie- który przed zamieszkaniem na stałe w Australii służył w wojsku, w Afryce i raczej wielkim uczonym, bądź człowiekiem elokwentnym nie był. On po prostu ledwo umiał pisać. Tak więc chodzi o to, że historia opisana przez niego, uwzględniająca podróż na inną planetę, pobyt tam plus inne zdarzenia opisane na kartach książki, takie jak inna historia Jezusa, są tak nieprzystające do jego poziomu intelektualnego, że wręcz nie można podejrzewać, żeby sam był autorem treści. Co do dat, to są wspomniane narodziny cywilizacji na Ziemi miliony lat temu, czego dziś niestety nie da się potwierdzić. Najciekawsza historia dotyczy według mnie Chrystusa i Jego nieznanej historii życia w Japonii, gdzie istnieje do dziś miejscowość Shingo, w której znajduje się krzyż i jak zostało opisane grób Zbawiciela… Autor „Misji” nie mógł wiedzieć o tym fakcie. Jezus miał opuścić Judeę i przybyć do Azji dożywając 106 lat. Ciekawe, jak było rzeczywiście…

MNZ: W jednym z filmów wspomniałeś o swoich doświadczeniach z medytacją i pewnym sukcesie jeśli chodzi o zdolności parapsychiczne. Czy nadal praktykujesz medytację? Jakie główne zmiany widzisz w sobie w związku z tym i jak wiele ma to wspólnego z tym co mówi Igor Witkowski o nadchodzącej zmianie na Ziemi?


Pewnego dnia, kilkanaście lat temu usiadłem spontanicznie na podłodze, zamknąłem oczy i przestałem myśleć. Po kilkunastu minutach otworzyłem oczy i zauważyłem, że widzę ten sam świat, ale inaczej, bardziej intensywniej. Odczuwałem energię innych ludzi, drzew, jakbym otworzył w sobie inny kanał postrzegania realiów fizycznych. Kiedy byłem na studiach, poszedłem z kolegą Mateuszem do biblioteki i zauważyłem na blacie plakietkę, na której byli przedstawieni wykładowcy wraz ze zdjęciem i opisem ich specjalności. Odruchowo zakryłem napisy i skoncentrowałem się na fotografiach i o dziwo potrafiłem określić wykształcenie tych ludzi, a przynajmniej kierunki ich rozwoju. Potem było jeszcze ciekawiej, bo kiedy opisałem mój przypadek na blogu, to zgłosiła się do mnie pani, która chciała, abym wykonał jej wizję w prywatnej sprawie. Zabrałem się do tego, podobnie jak jasnowidz K. Jackowski i przekazałem jej informacje, jakie uzyskałem. Byłem później strasznie przejęty, bo wydawało mi się, że to były totalne wymysły, ale o dziwo okazało się po czasie, że w zasadzie „trafiłem” w „10”. Do dzisiaj posiadam umiejętność odczuwania innych osób, ich sytuacji i myśli na odległość. Medytacja, to zatrzymanie rozumu. STOP myśli. Podobno dla wielu jest to nie do osiągnięcia, ale ja potrafię zatrzymać myślenie od ręki. Wtedy prawdopodobnie następuje kontakt z naszą Wyższą Jaźnią wielowymiarową, która poszerza zakres postrzegania. Tak sądzę. Zmieniło mnie to na pewno. Inaczej patrzę na otaczający świat i ludzi, którzy stali się puści wewnętrznie, podążając wyłącznie za dobrami materialnymi, wpatrując się w ekrany telefonów komórkowych przypominają chodzące zombie. Bez żadnych głębszych refleksji, zainteresowań i pasji. Liczy się tylko kasa i coraz większa konsumpcja. Zmiana musi nastąpić, bo zachodnia cywilizacja przypomina Titanica płynącego na zbliżającą się krę lodową. Zbliżamy się do ściany, ale nie z karton-gipsu, tylko naprawdę grubego muru i jak w końcu zapier..limy, to niektórzy mogą się już nie pozbierać psychicznie. Będzie rozpad krajów, kryzys jakiego nie było jeszcze za naszego życia, bo odeszliśmy od edukacji, wartości niematerialnych, wychowania opartego na dyscyplinie, co prowadzi do wytworzenia społeczeństwa brnącego w zachowania autodestrukcyjne, niepoparte żadną logiką.


MNZ: Wiedząc, że spora liczba postaci z religii hinduskiej była tak naprawdę istotami pozaziemskimi, dlaczego Twoim zdaniem wybrali oni właśnie ten rejon Ziemi do swoich interwencji i by wywierać wpływ na ówczesnych mieszkańców planety?


Nie mam pojęcia dlaczego wybrali tereny Indii. Być może przeżyli jakaś katastrofę i wylądowali akurat w Azji. Myślę, że trzeba spojrzeć na kwestię Obcych na Ziemi szerzej. Dlaczego w ogóle wybrali Ziemię. Mogło im chodzić o bogactwa naturalne, np. rtęć wykorzystywaną do napędu antygrawitacyjnego, o czym informuje Vaimanika Shastra, hinduskie dzieło opisujące latające vimany, czyli pojazdy kosmiczne bogów. Mogło chodzić o złoto, ale monotoniczne wpływające na kondycję fizyczną tych istot. To tylko moje hipotezy. Zapewne szerzenie życia we wszechświecie jest powszechne i Ziemia nie jest jedyną, którą skolonizowano.


MNZ: Załóżmy, że masz możliwość podróży w wybrane miejsce na Ziemi i jego zbadania. Co i dlaczego wybierasz?


Szczerze nie wiem. Skupiłbym się na tych wątkach, o których pisałem wyżej, czyli napisaniu historii od nowa, według istniejących już faktów, ale w zupełnie innym tonie. Bez bzdurnej chronologii itd. To byłby skok do przodu.

MNZ: Czy znasz jakieś wskazówki lub przesłanki pozostawione przez starożytne cywilizacje odnośnie czasów ostatecznych, czyli Apokalipsy? Obecnie przeżywamy niezwykły okres globalnego przebudzenia. Wielu ludzi uważa, że istnieje wiele przepowiedni i proroctw dotyczących końca świata, z którymi się zetknęliśmy. Na ten temat wypowiadał się między innymi Chrystus w Trzecim Testamencie. Słowa zawarte w Apokalipsie św. Jana również niosą ze sobą wiele istotnych kwestii.


Według przepowiedni Majów, ludzkość wejdzie do sali luster i ujrzy w jakie błędy zabrnęła. Według Biblii z ust Chrystusa wyjdzie miecz, by nim razić narody. Końca świata nie będzie. Apokalipsa z greckiego, to dosłownie „odsłonięcie zasłony”. Ludzkość musi nauczyć się na własnych błędach. Jaką drogą pójdzie konkretnie przemiana naszej cywilizacji trudno powiedzieć. Wiadomo, że sytuacja jest dosyć wybuchowa. Mamy wojnę na Ukrainie i w Izraelu. Szykuje się obalenie USA i przywództwa Stanów Zjednoczonych na świecie, na co szykują się m.in. Chiny, Iran i Rosja. Jeśli dolar straci znaczenie, to Amerykanie w zasadzie stracą jakiekolwiek argumenty. „Miecz” Chrystusowy, to po prostu informacje, które skłonią ludzkość do licznych przewartościowań.


MNZ: Współcześnie panuje przekonanie, że nasza rzeczywistość jest kontrolowana przez tajemnicze grupy zwane kabałą czy iluminatami, a życie to swoisty „matrix”. Czy istnieją historyczne postaci, o których wiemy, że mogłyby mieć związki z tymi tajemniczymi organizacjami?


W swojej pierwszej książce „Zatajona Prawda” opisałem ludzi z polityki, show biznesu, którzy brali udział w ceremoniach w Bohemian Grove, gdzie podobno składano w ofierze niemowlę. Członkiem był sam Richard Nixon, czy Bono z U2. Osobiście nie sądzę, że te grupy mają tak dużą władzę i możliwości, jak się uważa. Jeżeli świat zachodni bankrutuje z dnia na dzień w coraz szybszym tempie, to ci „wybrańcy” również. Ich nie czeka wcale lepszy los, niż przeciętnego człowieka. Zastój, w jakim znajduje się nasza cywilizacja nie powstał ze względu na kaprys iluminatów tylko brak edukacji zwykłych zjadaczy chleba. Rozwój zawsze brał się od ludzi, a nie najbogatszych panów tego świata. Jeżeli dzisiaj Boeing nie potrafi budować samolotów, które rozpadają się w powietrzu, albo powrót na Księżyc uważamy za sukces i nową epokę eksploracji kosmosu, to znaczy że jest naprawdę źle i ci „władcy” są dokładnie w takiej samej sytuacji. Ci tzw. globaliści mogą mieć większe możliwości, niż reszta populacji, ale nawet, gdyby ich kontrola i wpływy stawały się coraz większe, to nie zmienią tego, że ludzie są coraz bardziej autodestruktywni i cofają się w rozwoju. Efekt jest taki, że w wielu krajach sytuacja społeczna po prostu wymyka się spod kontroli. Oczywiście mogą powstać państwa totalitarne, ale one- jak uczy historia- wielkiego powodzenia nie miały nigdy.


MNZ: Nasze ostatnie pytanie będzie odnosić się do tematu, który często porusza Igor Witkowski, którego w bardzo wysokim stopniu cenimy za jego wiedzę. Jak Ty interpretujesz oraz jak postrzegasz zmianę w kierunku wyższej duchowości i spadek znaczenia tradycyjnych religii? Czy dostrzegasz tę zmianę w ludziach, w strukturach hierarchicznych oraz w społeczności ludzkiej jako całości?


A co to jest ta słynna „wyższa duchowość”? Duchowość jest balansem psychologicznym, czyli spójnością osobowości, który wspierany jest przez wartość intelektu, rozumu. Religie odejdą z czasem w zapomnienie, bo w tej formie nie mają sensu, bo nie zbliżają do Boga. Być może pozostaną enklawy np. islamskie, czy judaistyczne, ale to będą kultury na kompletnym marginesie. Chrześcijaństwo ma się zachować według Objawień w Portugalii. To jest proces. Na razie widać w ludziach niepewność i strach przed jutrem, chociaż nic walić się nie zaczęło na dobre. Niech to będzie wystarczającą definicją, tego, co dzieję się z ludźmi. Odchodzenie od religii i życie bez jakiejkolwiek filozofii też do niczego nie prowadzi, co widać po Francji, gdzie żyje się sportem, winem, plotkami, wcześniej małżeństwem prezydenta Macrona z nauczycielką – pedofilką, albo tym, że zatrudnia on osobę od makijażu pobierającej ok 12 000 euro msc., a gospodarka wali się jak domek z kart, odnotowano kilka lat temu rekordową liczbę samobójstw wśród rolników, bo rolnictwo przestało być dla wielu dochodowe już znacznie wcześniej. „Społeczność ludzką” trudno zdefiniować jednoznacznie. Zmiany będą szły różnorodnie, w zależności od specyfiki danego kraju.


MNZ: Łukaszu, serdecznie dziękujemy Ci za poświęcony czas oraz za Twoje wnikliwe odpowiedzi. Mamy nadzieję, że będziesz gotowy na kolejne rozmowy na podobne tematy w przyszłości, ponieważ, jak się pewnie domyślasz, mamy wiele pytań.


Dziękuje również. Mam nadzieję, że nie zawiodłem czytelników, ani Was. Chętnie odpowiem na kolejne, nurtujące Was pytania.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz